Forum Bionicle Strona Główna Bionicle
Forum Bionicle


WarCraft Continuum

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bionicle Strona Główna -> Hyde Park
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Tenir



Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

 PostWysłany: Pon 20:32, 18 Cze 2007    Temat postu: WarCraft Continuum Back to top

Nie jestem pewien gdzie należało ten temat umieścić. Z nudów postanowiłem napisać książkę. Rozgrywa się ona w realiach WarCrafta, jednak od czasu znanej nam historii minęło wiele stuleci. Rozegrała się tak zwana „Wojna Smoków”, o której w wolnej chwili mam zamiar napisać kolejną książkę. Na razie zacznę jednak od tej, gdyż objaśnienia, które musiałbym zawrzeć w „Wojnie Smoków” zniszczyłyby zaskoczenie związane z tą książką. Do jej napisania zainspirował mnie pewien sen. Oczywiście większość rzeczy wymyśliłem na bieżąco, składając całość w logiczną fabułę. Staram się upodobnić „Continuum” do innych książek z serii WarCraft, które zresztą przeczytałem. Mam nadzieję, że ktoś w ogóle to przeczyta i oceni. Nie mam zbyt wiele czasu więc będę publikował książkę w częściach. Na razie część pierwsza rozdziału pierwszego. Prologu na razie nie napisałem. Zrobię to w wolnej chwili.

Cytat:
Srebrzyste włosy elfki okalały jej idealną twarz. Przenikliwe srebrzyste oczy, na pierwszy rzut oka pozbawione źrenic wpatrywały się w odzianego w królewskie szaty mężczyznę z uczuciem, które trudno było zidentyfikować. Trynade uosabiała w sobie władczość i delikatność. Była obiektem pożądania wielu swych podwładnych i była tego świadoma, często bawiła się ich uczuciami zadając im straszliwy ból. Siedziała na kamiennym tronie, który w przeciwieństwie do innych mebli tego typu zdawał się być wygodny. Była ubrana w zielonkawą suknię ze sporym dekoltem, a więc typowy strój wyższej kasty elfów. Lewa ręka Trynade spoczywała na oparciu tronu, prawa delikatnie muskała śnieżnobiałe futro usadowionej obok tronu nocnej pantery. Po każdej ze stron elfki ustawione były strażniczki odziane w skąpe, stalowe zbroje i uzbrojone w eleganckie sztylety. Na twarzy królowej malował się grymas, który mógł pojawić się na twarzy kogoś, kto właśnie połknął przypadkowo coś obślizgłego i bez wątpienia ohydnego.
Stojącemu naprzeciw niej mężczyźnie towarzyszyła dwójka strażników, których twarze zakrywały kaptury. Na pierwszy rzut oka mogli uchodzić za ludzi, spod kapturów wyłaniała się jednak para szpiczastych uszy. Podobnie jak ten, którego chronili byli elfami.
-Witaj siostro. – Głos elfa wydawał się słaby i pełen goryczy.
Kiedy Ildan przemówił na twarzy elfki pojawił się omdlewający uśmiech, który znacznie bardziej niż poprzedni grymas przystawał królowej. Nim Trynade odpowiedziała minęło zaledwie kilka chwil, Ildanowi wydawały się one jednak wiecznością.
-Już dawno straciłeś prawo by tak mnie nazywać... – Jej głos drżał.
Ildan wyglądał teraz na znacznie bardziej pewnego siebie niż na początku. W oczach elfki rozpętała się burza.
-Zbyt długo więziły mnie twoje strażniczki... Zbyt długo nie... – Ildan wyraźnie nie był zdolny mówić dalej jego głos się załamał a do zielonych, niezwykle rzadkich wśród przedstawicieli jego rasy oczu napłynęły łzy.
-A teraz przychodzisz do mnie. Rozczaruję cię drogi bracie. Azjadi i jej oddział opuścił już Taladrasii. Marnujesz tu tylko czas.
-Dlaczego? – Ton elfa wyraźnie nie znosił sprzeciwu.
-To było konieczne. Byłeś zagrożeniem dla nas i samego siebie a teraz znów nim jesteś.
-Mayevemn nie żyje.
-Skoro tu jesteś było to dla mnie oczywiste.
W oczach elfki malował się ból. Tak naprawdę nigdy nie chciała dla swego brata źle. To co uczyniła było konieczne... A teraz była gotowa ponieść skutki swojej decyzji.
-Zrób to szybko...
Trynade nigdy nie poddawała się bez walki, ale wiedziała też co jest w stanie zrobić. Jaj brat był członkiem zakonu, niemal nieśmiertelnym Strażnikiem, jednym z Tridesfalen. Ildan uniósł dłoń i obie ze strażniczek ogarnęły płomienie. Postąpił krok do przodu, jego palce wygięły się i przypominały teraz szpony.
-Nie dam ci tej satysfakcji. Nie zginiesz tak szybko jak one.
Ciało Trynade uniosło się po czym w impetem uderzyło w ścianę.
- Będziesz cierpieć. Cierpieć tak jak cierpiałem ja!

***
Azjadi siedziała w wygodnym siodle nocnej pantery. Towarzyszył jej najlepszy przyjaciel. Druid. To, ze wybrał właśnie drogę druidyzmu zawsze ją dziwiło, nie mniej jednak wielokrotnie był jej pomocny. Jego obecność powodowała, że czuła się bezpiecznie. Szybko odegnała te myśli. Podobne rozumowanie zawsze kończyło się wspomnieniem Ildna... Ildana, przed którym teraz zmuszona była uciekać. Darkesmoon było już niedaleko. To był jej nowy dom, nie chciała pamiętać o niczym co wiązało się z przeszłością. To dla niej zbyt wiele bólu, zbyt wiele cierpienia. Prowadziła spory oddział wojska z czego większość stanowili jej osobiści strażnicy. Darkesmoon władał lord Rawerclarn, którego poglądy różniły się od poglądów lady Moonlorn, jak zresztą przy każdej okazji ją nazywał. Życie na jego zasadach niezbyt odpowiadało Azjadi. Gdyby tylko mogła cofnąć czas... Znów upomniała się w myślach.
Ildan Shadowstorm, dawny władca całego kontynentu, który zjednoczył pod swoim sztandarem sprawił jej zbyt wiele bólu. Długo nie rozumiała jak ktoś, kto był największym, z bohaterów Wojny Smoków mógł zrobić coś tak okrutnego. Kochała go. Teraz czuła wobec niego wyłącznie strach.
-Kapitanie!
Do Azjadi zbliżyła się czarna nocna pantera, której pasażerem był nie kto inny jak Kapitan Craftford.
-Tak pani? – Elf był całkiem przystojny, jego kruczoczarne włosy okalały emanująca spokojem twarz. Elegacki, bojowy ubiór był zwieńczeniem działa, które stworzyła natura. O ile jej pani, Trynade mogła uchodzić a ideał kobiety, to Kapitan Craftford był zdecydowanie ideałem mężczyzny. Oczywiście nie licząc Ildana. Na wspomnienie dawnego kochanka elfka mimowolnie się uśmiechnęła jakby zapominając na chwilę o całym złu jakie wyrządził jej ludowi.

***
Była noc, a więc pora w której nocne elfy budziły się do życia. Darkesmoon tętniło życiem, jednak kamienne wrota broniące dostępu do miasta były zamknięte. Od kiedy do lorda Rawelcrawna dodarł goniec, z wieścią o powrocie jednego z najniebezpieczniejszych tyranów jakich widział świat straż była w ciągłym pogotowiu. Na ulicach było jakby mniej osób niż zwykle, a i uliczny gwar zdawał się być znacznie słabszy niż zwykle. Oddział prowadzony przez Azjadi zbliżył się do wrót i ujrzał wycelowane w nich łuki. Na przód wystąpił dowódca ochrony, nieznany Złotookiej elfce.
-Jestem kapłanką Elune! Dowodzę oddziałem, który przybywa z Taladrasii!
Kapitan najwyraźniej lekko zamyślony dopiero po kilku chwilach wydał rozkaz otwarcia bram, strażnicy wydawali się jednak wciąż nie ufni i łuki trzymali wciąż w pogotowiu.
-Witaj siostro. Co możemy dla ciebie zrobić?\
-Mam gdzieś list od... Argh... Nie zabrałam go ze sobą. Wybacz, ale opuszczaliśmy Taladrasii w takim pośpiechu...
-Rozumiem, dotarły już do nas wieści o... Znajdziemy dla was jakieś lokum.
-Jeśli nie macie nic przeciwko temu to chciałabym zobaczyć się z lordem.
-On jest... eee...
Azjadi nie słuchając dalszych wyjaśnień kapitana najwyraźniej zapomniała o uprzejmości i ruszyła w kierunku kwatery lorda Rawelcrawna. Mijała opustoszałe uliczki tak nie przypominające tych, które pamiętała z czasów dzieciństwa. W końcu zatrzymała się przed ogromną budowlą umiejscowioną nad jeziorem. Lorda Rawelcrawn szczycił się porównaniami tego miejsca do Zin’ Ashari. W przeciwieństwie do większości ludzi, których takie porównania śmieszyły, Azjadi czuła prawdziwy lęk. To jezioro naprawdę miało w sobie coś ze Studni Wieczności i elfka bała się czasem że sprowadzi na Darkesmoon takie same nieszczęście jak na wspaniałe miasto królowej z przed wieków. Bądź co bądź to właśnie w odmętach tego jeziora spoczywało ciało wielkiego smoka Karanizasza, który zasłużył się podczas Wojny Smoków nie mniej niż jego właściciel, sam Ildan.
Kwatery lorda były jak zwykle puste, i Azjadi nieźle się naszukała zanim natrafiła na jakiś ślad życie. Ślad którego widok nie tyle ją zdziwił co zniesmaczył. W jednej z sypialni lorda ulokowała się pewna elfia dama, która z figlarnym uśmiechem czekała w zdobionym łożu na Rawelcrawna. To było do niego podobne. Azjadi już wiele razy spotykała lorda Rawelcrawna w tej dość niezręcznej sytuacji, nie mniej jednak za każdym razem była na jego widok zniesmaczone. Sam lord krzątał się w pobliskim pomieszczeniu najwyraźniej próbując przynieść kolejną butelkę wina.
Coś spadło na podłogę, a później elfka usłyszała paskudne przekleństwo. Znów zerknęła na towarzyszkę lorda. Figlarny uśmiech prysnął, a sama kobieta naciągnęła kołdrę pod samą szyję. Azjadi mimowolnie się uśmiechnęła a z jej gardła wydobył się odgłos, który trudno było nazwać. Do pokoju wkroczył chwiejnie lorda Rawelcrawn. Miał na sobie niedokładnie założony szlafrok a w ręce trzymał pełna butelkę wina. Na jego twarzy malował się tępy uśmiech, a jego przenikliwe zwykle spojrzenie śmigało tępo od Azjadi do elfki, której skóra przybrała teraz jeszcze bardziej różowy odcień niż zwykle. Lord wypuścił butelkę, a ta z hukiem roztrzaskała się o podłogę. Odchrząknął. Zdawał się patrzeć na otaczający go świat niego trzeźwiej niż przedtem.


~Tenir
 
Zobacz profil autora
Lewa
Administrator
Administrator


Dołączył: 29 Gru 2006
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Nysa/Wrocław
Płeć: Kobieta

 PostWysłany: Wto 12:36, 19 Cze 2007    Temat postu: Back to top

Czytać mi się zabardzo nie chce, więc nie ocenie. Chcę tylko zadać pytanie: Czemu przyklejiłeś ten temat?!
 
Zobacz profil autora
Tenir



Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

 PostWysłany: Śro 8:57, 20 Cze 2007    Temat postu: Back to top

Lubię kozystać z władzy Moda xD
 
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bionicle Strona Główna -> Hyde Park Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach