Forum Bionicle Strona Główna Bionicle
Forum Bionicle


[FF] Wola Wielkich Istot

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bionicle Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Nowy Spocco Rocco



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/6

Płeć: Mężczyzna

 PostWysłany: Nie 12:42, 17 Lut 2013    Temat postu: [FF] Wola Wielkich Istot Back to top

Oślizła macka potwora z zamachem uderzyła w posadzkę świątyni. Artakha w ostatniej chwili przetoczył się w bok, unikając śmiertelnego ciosu. Rozwścieczona bestia wysunęła kolejną, a potem następną mackę, próbując zmiażdżyć przeciwnika.
- Artakho! - rozlegał się przestraszony głos pod kopułą budowli.
- Bracie! Ratuj! - wykrzyknął Artakha widząc, jak obrzydliwe ramię chwyta go za kostkę i owija wokół nogi. Potwór przyciągnął go do siebie, a kolejne chłodne i śliskie macki dotykały jego twarzy i tułowia, wprawiając w jeszcze większą odrazę i przerażenie. W poczuciu zupełnej bezradności widział, jak otwiera się przed nim straszliwa paszcza monstrum, pełna jadowitych kłów rządnych mięsa.
- Nie dam rady! On mnie zjada! - zdążył wykrzyknąć niemal z płaczem, zanim paskudne ssawki zamknęły mu usta. Cudem dobył noża u swego boku i wbił go po omacku w rękę przeciwnika, czując, że objęcia bestii nieco się rozluźniły. Nagle poczuł, że macki coraz bardziej się rozchodzą, a on sam przestaje przesuwać się w stronę ohydnego otworu gębowego. W końcu dojrzał, jak dwa rozpalone do czerwoności łańcuchy uwalniają go z rąk przeciwnika, pobiegł więc czym prędzej w stronę swojego młota, który wypadł mu z ręki w walce, chwycił go i zadał potworowi potężny cios w jedno z jego oczu. Tysiące macek zatrzęsło się w agonalnym dreszczu i nastał spokój.
Artakha i jego sojusznik stali w bezruchu dysząc ze zmęczenia.
- Bracie! Jak mam ci dziękować!? Ocaliłeś mi życie!
- Cóż miałem zrobić, Artakho? Nie przybyłem tu z tobą, by pozwolić ci zginąć, lecz by zdobyć maskę, którą pozostawiły dla mnie Wielkie Istoty.
Anioł patrzył w oczy brata i pożądliwie podziwiał zieloną kanohi, której tak bardzo pragnął.
- Karzahni, jak dobrze, że razem odzyskaliśmy Maskę Kreacji z rąk Tren Kroma. Jak dobrze, że mnie uratowałeś, że mogłem ci towarzyszyć, i że zdobyłeś to, co było ci dane z mocy Wielkich Istot - powiedział z dumą i wdzięcznością, ale jego oczy były zimne i wyrażały coś zupełnie innego - gniew.
- Teraz Mata Nui jest bezpieczny - rzekł Karzahni - Nie musimy się niczego...
W tym momencie przerwał, bowiem ziemia zaczęła się trząść. Z pułapu posypały się drobne okruchy kamienia, a huk i kurz wypełniły całą świątynię.
- A to co znowu? - zawołał Artakha z przestrachem, rozglądając się dookoła siebie.
- To on - powiedział Karzahni i przestraszonymi oczami spojrzał na potwora z mackami.
- Nie, to nie on, bracie. Tren Krom jest martwy. To ONI!
Ostatnie słowo wykrzyknął z przerażeniem. Trzy wielkie bestie rahi pełzły w ich stronę rycząc wściekle i obnażając swoje pazury. Bracia odsuwali się niepewnie w stronę ołtarza na środku budowli, bojąc się starcia.
- Ty bierzesz tego po lewej. Ja zajmę się tym żółtym - powiedział Karzahni.
- A to trzecie? - zapytał Artakha z lękiem wskazując na obrzydliwego jaszczura.
- Nim zajmiemy się... później...
Dwaj przyjaciele skinęli głową, by dać znak, że pora ruszyć do ataku. Zaszarżowali na wybrane przez siebie potwory i rozpoczęli walkę. Artakha bił swoim młotem, Karzahni parzył potężnego olbrzyma łańcuchami. Chociaż bracia byli w posiadaniu potężnej maski, nie była ona w stanie ochronić ich przed nierówną walką.
Po pewnym czasie udało im się zmęczyć przeciwników i wydawało im się, że koniec walki się zbliża. Nagle jednak Karzahni wydał z siebie przeraźliwy wrzask.
- Bracie! - wykrzyknął w przestrachu Artakha i ze zdumieniem zauważył, że nie wiedzieć jak, Tren Krom ocknął się i oplótł jego wspólnika. Podbiegł w jego stronę i już zamierzał uderzyć potwora swoim młotem, ale w jego umyśle zrodziła się nieodparta myśl.
- Karzahni, on wcale nie chce nas - powiedział - On nie chce ciebie. On pragnie maski - Artakha mówił spokojnie, jakby nic się nie działo - Daj mi kanohi.
Jego przyjaciel spojrzał na niego tak, jakby nic nie zrozumiał.
- Daj mi maskę - powtórzył anioł. Po pewnej chwili Karzahni ostatkiem sił zdjął ze swojej twarzy legendarną kanohi i rzucił nią prosto w dłonie Artakhi. Była niesamowita. Jej seledynową powierzchnię pokrywały starożytne inskrypcje, biło od niej przyciągające piękno i niespożyta moc.
- I co teraz? - zawołał Karzahni przerażony widokiem zaciskających się macek - Ratuj mnie, mój bracie, jak ja uratowałem ciebie!
Jednak Artakha stał, wpatrując się niczym zahipnotyzowany w potężną kanohi.
- Ratować ciebie? - powiedział chłodno, podnosząc na chwilę wzrok - Ciebie, który pozwoliłeś umrzeć tym matoranom? - Który wolałeś zabić niewinne istoty, by zyskać dostęp do władzy w przekonaniu, że to właśnie ciebie wybrały Wielkie Istoty? - tutaj Artakha uśmiechnął się szyderczo i pokręcił głową - To nie ty jesteś wybrańcem maski.
- Ty zdrajco! - zawołał Karzahni - Kłamiesz!
W odpowiedzi jego brat tylko się zaśmiał i stojąc dumnie założył na twarz kanohi i odszedł. Od sklepienia świątyni odbijały się przeraźliwe wrzaski Karzahniego, którego po kawałku pochłaniała obrzydliwa paszcza.
 
Zobacz profil autora
Zelt



Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/6

Płeć: Mężczyzna

 PostWysłany: Czw 14:13, 21 Lut 2013    Temat postu: Back to top

Że też tego nie zauważyłem ! Smile

Ogólnie mi się podoba - 10/10.

BTW, w kolejnych częściach, jak będziesz robił jeszcze kolejne, to możesz uwzględnić również Velikę. Laughing
 
Zobacz profil autora
Nowy Spocco Rocco



Dołączył: 25 Mar 2010
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/6

Płeć: Mężczyzna

 PostWysłany: Śro 21:10, 19 Cze 2013    Temat postu: Back to top

ROZDZIAŁ I - POWRÓT LEGENDY

Ahris biegł przed siebie. Wszędzie wokół była dżungla. Drobne cierniste rośliny ciągle wpadały mu pod nogi, a maleńkie węże syczały przeraźliwie, gdy przez przypadek je deptał. Co chwila musiał zniżyć nieco głowę by nie zderzyć się z gałęzią lub też zdejmował z siebie lepkie pajęczyny, których w puszczy była niezliczona wręcz ilość.
Mógł się zatrzymać. Nie musiał biec. Ale to, co zobaczył, kazało mu pędzić przed siebie.

Jaller siedział samotny w swojej chatce. Dzień mijał spokojnie i powoli, wulkan jak zwykle wypuszczał cuchnące gazy, matoranie zajmowali się swoimi sprawami. Łowcy Kości nie dręczyli wioski. Nic nie wskazywało, że ów dzień zostanie zapamiętany przez cały lud Wielkiej Wyspy.

- Czcigodny turago! - zawołał zziajanym głosem jeden z mieszkańców wpadając do domku starca - Musisz to zobaczyć!
- Jakie wieści przynosisz mi, Ahrisie? - zapytał Jaller zadziwiony i zaciekawiony zarazem.
- O najroztropniejszy! Nie jesteś sobie w stanie wyobrazić chociaż w części tego, co ujrzałem! Byłem w dżungli i zbierałem tłuste mrówki na obiad. Nagle wszelkie zwierzęta zaczęły spieszyć do swoich nor. Rozejrzałem się, takie zachowanie oznacza zwykle pojawienie się drapieżnika, ale nic nie przykuło mojej uwagi. Wtem wszystko ogarnął złowrogi szum. Całe niebo jakby huczało. I zobaczyłem błysk! Coś jak spadająca gwiazda, tylko jaśniej! Potem znowu huk, potężny, a potem cisza. Serce biło mi w piersi, dyszałem z nerwów. Coś mnie tknęło, jakiś instynkt - ciągnął matoranin przejęty do cna - pobiegłem w stronę, z której dobiegały odgłosy. I zobaczyłem... - tutaj przerwał, pokiwał głową, a w jego oczach pojawił się blask - Ujrzałem coś tajemniczego. Złowrogiego i imponującego zarazem. Mnóstwo żelaza, mnóstwo prętów i blachy, mnóstwo czerwonych, mrugających świateł! Wszystko syczało, było jakby rozgrzane, gotowało się! I znowu pobiegłem... nie wiem czemu... do ciebie, wielki turago!

Jaller zakrył dłonią usta i marszczył brwi, jak czynią ludzie w chwilach skupienia. Podczas żywego opowiadania Ahrisa w chatce turagi zjawiła się niemal cała ludność wioski zaciekawiona zdarzeniem.

- Nasze przepowiednie się spełniają! - zawyrokował Jaller.
- Jakie przepowiednie? - krzyknął ktoś z tłumu.
- Należy zawiadomić pozostałych turaga. Powrót toa i zwycięstwo nad Cienistym zbliża się potężnymi krokami - mówił turaga ognia.
- Na co więc czekamy? - spośród matoran wyłonił się Kalhai - Ruszajmy czym prędzej!
- Ach, młodzi! - westchnął Jaller - Chciałbym mieć choć odrobinę waszego entuzjazmu! Nim ruszycie, uszanujcie doświadczenie starszych i przystańcie jeszcze na krótką chwilę.
- W jakim celu, szanowny turago? - zapytał Ahris.
- Przyjaciele - mówił Jaller zdejmując z kamiennej półki kolorowe kamienie, które trzymał u siebie w tajemniczym celu - Myślę, że powinniście jeszcze raz wysłuchać LEGENDY BIONICLE.


Coś mnie wzięło. Very Happy
 
Zobacz profil autora
Zelt



Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/6

Płeć: Mężczyzna

 PostWysłany: Śro 21:36, 19 Cze 2013    Temat postu: Back to top

Fajne, tylko coś bardzo krótkawe. Nie wiem od czego to zależy, może taka moda. xD

No nic, ocenka musi być - 9-/10. Mruga
 
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Bionicle Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach